Czy uruchamianie tak ogromnej inwestycji, jak budowa elektrowni jądrowej ma sens? Dlaczego akurat pomorska gmina jest najbardziej optymalnym miejscem na taka inwestycję? Dlaczego samo OZE nie wystarczy, by zapewnić Polsce bezpieczeństwo dostaw i zabezpieczyć całe zapotrzebowanie na energię elektryczną?
Na te pytania odpowiada Maciej Lipka, który naukowo zajmuje się analizami bezpieczeństwa reaktorów jądrowych i optymalizacją wykorzystania technik jądrowych, zaangażowany jest m.in. w programy rozwoju reaktorów nowej generacji i syntezy termojądrowej. Interesują go także zagadnienia dekarbonizacji energetyki, a także współdziałanie odnawialnych i atomowych źródeł energii oraz ciepłownictwo jądrowe. Prowadzi portal Nuclear.pl.
W grudniu 2021 roku, spółka Polskie Elektrownie Jądrowe wskazała nadmorską lokalizację Lubiatowo Kopalino w gminie Choczewo jako preferowaną do powstania pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce. Dlaczego akurat taka lokalizacja została wybrana i czy to jest faktycznie najbardziej optymalne miejsce na taką inwestycję?
Wydaje się, że tak, o tej lokalizacji mowa była mniej więcej od roku 2010-2013. Początkowo była ona trochę na wschód od obecnej. Później, ze względów środowiskowych, została przesunięta właśnie w miejsce Lubiatowo Kopalino. Z punktu widzenia eksploatacji elektrowni ta lokalizacja ma wiele zalet. Jest tam Bałtyk, który bardzo dobrze się nadaje do dochłodzenia elektrowni. Samo miejsce jest bardzo dobrze skomunikowane z Wejherowem i tym samym z Trójmiastem. Inwestycje w infrastrukturę również będą rozwijane.
Północ energetycznie dość mocno się zmieni – oprócz elektrowni jądrowej mają powstać morskie farmy wiatrowe, więc północ będzie produkowała dużo energii. Póki co jednak tej energii na północy jest niewiele, to też zaważyło o lokalizacji.
Ale to nie przekonuje nieprzekonanych.
Zawsze tak jest, że kogoś to nie przekonuje. Jednak warto to podkreślać z cała mocą – elektrownia niesie bardzo dużo korzyści dla społeczności lokalnych. To są miejsca pracy, dopłaty do gminnego czy powiatowego budżetu, na przykład. Natomiast zawsze przy dużych inwestycjach są pewne uciążliwości. Nigdy nie jest tak, że zadowoleni są wszyscy. Tutaj już rolą inwestora, rolą spółki Polskie Elektrownie Jądrowe, jest rozmawianie z lokalnymi mieszkańcami i branie pod uwagę ich zastrzeżeń i przekonywanie.
Jakie zauważa Pan ryzyka wchodzenia w atom przez nasz kraj? Zacznijmy od dużej przestrzeni ogólności – top 5 ryzyka.
Ja tak tego nie widzę. To jest bardzo bezpieczna technologia, sprawdzona, pozwalająca w połączeniu z odnawialnymi źródłami energii, budować niezależność energetyczną. Obiekcje czy obawy są naturalne. Najczęstszą jest to, że elektrownia powstanie za późno w stosunku do obecnych wyzwań transformacji energetycznej oraz że prąd z niej będzie drogi. Pojawiają się też różne niepokoje na szczeblu lokalnym związane z turystyką, chociażby zlokalizowaną w miejscu, gdzie elektrownia ma być budowana.
Kwestie związane z ryzykiem powstania elektrowni jądrowej są najbardziej elektryzujące, zwłaszcza dla społeczności lokalnej, na przykład właśnie z Lubiatowa, gdzie jeszcze można spotkać hasła „Stop Atom”. Zresztą, budowa na Pomorzu będzie konsekwencją dla całego regionu, nie tylko dla samej gminy. Mam takie poczucie, że komunikacja dotycząca właśnie tego ryzyka powinna być bardziej precyzyjna i trochę ona ginie w przekazie medialnym.
Nie śledzę dokładnie komunikacji na szczeblu ściśle lokalnym, szczerze śledzę bardziej to na szczeblu krajowym. Dobra komunikacja spoczywa na inwestorze. Można pokazywać przykłady, jak to działa na świecie, bo są obiekty tego typu w miejscach turystycznych. W zeszłym roku byłem chociażby w Antwerpii, piękne średniowieczne miasto. Zaraz obok znajduje się elektrownia jądrowa. Mało kto o tym w ogóle wie.
Powiedział Pan, że elektrownia powstaje trochę za późno, że jesteśmy w tyle za naszymi potrzebami, i oczywiście lepiej późno niż wcale, jednak wiele ekspertów otwarcie mówi, że to wojna w Ukrainie spowodowała ten nagły renesans atomu i wywołała mobilizację świata w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego, a temat zmian klimatu i odejścia od paliw kopalnych, przy tej okazji, trochę tylnym wejściem, ale jednak wrócił do debaty.
Musimy odejść od węgla – czy to ze względu na zmianę klimatu, wyczerpywanie się lokalnych źródeł kopalnych czy opłaty za emisje. Musimy swoją energetykę zbudować tak, żeby była po pierwsze czysta, po drugie żeby była zlokalizowana na naszym terenie, oczywiście w jak największym stopniu uniezależnić się od dostawców, a po trzecie, żeby energia elektryczna była stosunkowo tania i przede wszystkim, żebyśmy mogli przewidzieć, ile ona będzie kosztować. I tutaj mix atomu i OZE bardzo dobrze odpowiada na takie potrzeby. Elektrownia jądrowa pracuje niezależnie od pogody, będziemy mogli przewidzieć, ile będzie kosztować energia elektryczna po jej wybudowaniu. Elektrownia jądrowa potrzebuje oczywiście paliwa, potrzebuje uranu, ale możemy go sprowadzać z bardzo wielu krajów, natomiast wszystkie fabryki, zakłady już produkujące finalne paliwo jądrowe z uranu, znajdują się na terenie Unii Europejskiej, więc tu również łańcuch dostaw jest bardzo przewidywalny. I tą czystą energię elektryczną, w przewidywalnej cenie, razem z OZE, możemy wykorzystać do transformacji energetycznej również innych sektorów, takich jak komunikacja zbiorowa, komunikacja indywidualna, ogrzewanie, pompy ciepła, przeróżne rzeczy. W mojej opinii, energetyka jądrowa jest jednym z najważniejszych filarów przyszłego mixu energetycznego w Polsce.
Przeciwnicy atomu, są przekonani, że OZE jest w stanie zabezpieczyć nam dostawy energii na tym poziomie, które nasz kraj potrzebuje, i że pójście w atom jest zbyt kosztowne, zbyt ryzykowne i, najogólniej rzecz ujmując, niepotrzebne.
Jak każda kwestia techniczna, ta również jest bardzo skomplikowana i wynika najczęściej z niezrozumienia pewnych pojęć pojawiających się w obiegu naukowym. Istnieją artykuły naukowe, które mówią, że transformacja energetyczna Polski może być oparta technicznie tylko na odnawialnych źródłach energii. Jednak, jak się je przeczyta, to oznacza to nie mniej nie więcej, tylko tyle, że nie ma prawa fizyki, które by tego zabraniało. Ale są różne inne cechy odnawialnych źródeł energii, które niestety uniemożliwiają nam zastosowanie wyłącznie ich.
Nie zawsze wieje wiatr, nie zawsze świeci słońce.
Warto wiedzieć, że takie okresy ciszy i wiatrowej i jednoczesnego braku słońca w Polsce mogą trwać nawet dwa tygodnie. Nie jesteśmy niestety w stanie zmagazynować energii na tak długo.
A elektrownia jądrowa może pracować bez przeszkód.
Transformacja energetyczna musi się dokonać i łatwiej ją zrobić w miksie atom + OZE. Oczywiście, każde źródło energii kosztuje. Kosztują zarówno morskie farmy wiatrowe, kosztuje energetyka jądrowa, kosztują lądowe farmy wiatrowe, kosztuje fotowoltaika. Przy czym finalny koszt też może być różnie zdefiniowany. Najczęściej mówimy o uśrednionym koszcie wytworzenia energii elektrycznej. Ale warto wiedzieć, że on w żadnym punkcie niemalże nie zbiega się z tą ceną, jaką odbiorca końcowy zapłaci za energię elektryczną. On nie uwzględnia bilansowania systemu, czyli zapewniania, żeby w każdej chwili w systemie elektroenergetycznym był prąd. Nie bierze pod uwagę budowy nowych linii przesyłowych, nie bierze pod uwagę kosztów środowiskowych, nie bierze pod uwagę linii dystrybucyjnych. Natomiast, gdy dodamy te wszystkie elementy do podstawowego składnika kosztowego zobaczymy, że budując elektrownię jądrową, możemy zapewnić Polsce stosunkowo tańszy prąd niż w sytuacji, gdybyśmy jej nie budowali. Jądrowa energetyka bardzo dobrze wpisuje się w obecny i również przyszły kształt systemu elektroenergetycznego, nie wymaga dużych nakładów na linie dystrybucyjne, oczywiście wymaga na przesyłowe najwyższych napięć, ale to jest zupełnie inny składnik. Tutaj też warto zauważyć, że sama produkcja energii elektrycznej z OZE jest stosunkowo tania, ale już teraz mamy kłopoty z zapychaniem się systemu energetycznego w słoneczne czy wietrzne dni, z wyłączaniem tych źródeł energii, bo energii w systemie jest po prostu za dużo. Jeśli OZE funkcjonuje z energetyką jądrową, jeśli odpowiednio dobrze to zbalansujemy, jesteśmy w dużej mierze w stanie zminimalizować te problemy transformacyjne, z którymi już teraz mamy do czynienia.
Nie lepiej byłoby zainwestować w technologię magazynowania tej energii w momencie kiedy jest nadwyżka niż w budowanie elektrowni?
Takie rzeczy już się dzieją. Magazyny energii zaczynają powstawać, istniejąca od bardzo dawna elektrownia szczytowo-pompowa w Żarnowcu to też jest magazyn energii. Zaczynają się pojawiać magazyny bateryjne, różnego rodzaju super-kondensatory, ale przewidywania są takie, że ich nigdy nie będzie na tyle dużo, żebyśmy mogli w odpowiednio długim czasie, w bezsłonecznej ciszy, zapewnić sobie energię elektryczną. Na zapełnienie systemu elektroenergetycznego w Polsce rocznie zużywamy około 160-170 terawatogodzin energii. Co oznacza, że taki dwutygodniowy okres ciszy to jest kilka, kilkanaście terawatogodzin energii, która nie była wyprodukowana, a trzeba by ją zużywać. Prognozy wskazują, że za kilkanaście lat na terenie całej Unii Europejskiej będzie może mniej więcej tyle magazynów energii, ile byśmy potrzebowali w samej Polsce. Magazynowanie energii jest kolejnym ważnym klockiem w układance transformacyjno-klimatycznej. Jeśli z tej układanki, na którą składa się OZE, atom, magazyny energii, energooszczędność, wypadnie jeden element, to jest duże ryzyko, że całej transformacji nie uda się wtedy skutecznie przeprowadzić.
Czyli wyłania się taki obraz, że żeby zapewnić sobie bezpieczeństwo energetyczne i stałe dostawy prądu niezależne od nikogo ani od niczego, żeby dekarbonizacja też się skutecznie odbyła i żebyśmy mogli w końcu odejść od paliw kopalnych, albo po prostu zminimalizować ich zużycie, to atom jest niezbędnym elementem tej, jak Pan powiedział, układanki.
Tak, zgadza się. Przyszły mix energetyczny powinien być zróżnicowany, jednym z jego elementów niezbędnym jest właśnie energetyka jądrowa. To nie jest tak, że świat się skończy za 10 lat. Za 10 lat też będziemy potrzebowali czystej energii, będziemy jej potrzebowali coraz więcej. Dekarbonizacja oznacza – może trochę kontrintuicyjnie – rosnące zapotrzebowanie na energię elektryczną, no bo chociażby piece węglowe, piece gazowe zastąpimy energią elektryczną – czy to pompami ciepła, czy inną formą ogrzewania. Transport zbiorowy też stanie się elektryczny, bądź będzie pracował na paliwach syntetycznych, też wyprodukowanych razem przy wykorzystaniu czystej energii elektrycznej, więc im dalej wchodzimy w tą transformację energetyczną, tym też bardziej ta elektrownia jądrowa będzie potrzebna.
Bardzo Panu dziękuję za dawkę wiedzy i za poświęcony czas.
Dziękuję bardzo.
Rozmawiała Olga Długokęcka